Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/184

Ta strona została przepisana.

— Ładna miłość, która zerka, pożądliwie na sto innych kobiet.
Danton rozśmiał się.
— Ocierasz się już o trzydziestkę, a masz ciągle pojęcia niewypierzonego studencika. Ożeniwszy się, nauczysz się, że miłość do żony nie przeszkadza wcale szukać przyjemności w objęciach innych kobiet. Varietas delectat.
— Nie nauczę się nigdy tej twojej rozpustnej mądrości, nie zdradzę nigdy Lucylli.
— Niechże i tak będzie. Nie będę cię przekonywał, żeś uczciwym osłem, bo tylko życie, doświadczenie przekonywa skutecznie. Argumentacya jest zawsze tylko czczą gadaniną. Smakowała ci szynka? Doskonała, prawda? Teraz otrzyj gębę i łyknij sobie kieliszek wermutu. Mam nadzieję, że za jakiś rok, może nawet wcześniej będę cię mógł uraczyć lepszą biesiadą.
— Tak sądzisz?
— Z zachowania się króla widzę już, że idziemy ku zwycięstwu. Naszemu Ludwiczkowi starą babą być, a nie rządzić narodem. Po co się ten niedołężny mazgaj urodził na tronie? Chyba dlatego, żeby nam ułatwić pogrom stanów uprzywilejowanych. Hej! Mnie posadzić na stolicy Burbonów i dać mi w łapę miecz i armaty. Sprawiłbym jeszcze nocy dzisiejszej takim chłystkom, jak ty i ja, i takim ambitnikom, jak Miraibeau, Sieyès, Duport i La-