Kto opierał się rozmyślnie, świadomie tym rozkazom, dopuszczał się obrazy majestatu i zasługiwał na karę.
A król Francyi posiadał jeszcze środki do ukarania nieposłusznych. Trzydzieści regimentów cudzodziemskich: Szwajcarów, Niemców i Irlandczyków, stało pod Wersalem, dwadzieścia innych szło z różnych prowincyi. Wystarczyło rzucić wiernych koronie najemników na Wersal i Paryż, aby dawny porządek wrócił. Tak radziło królowi stronnictwo dworskie z królową na czele. Jeszcze był czas. Jeszcze obawiali się potęgi monarchy nawet ci, którzy go obrażali. Marszałek de Broglie i baron de Besenval czekali tylko na rozkaz króla. Niech skinie ręką, a żołnierz rozprawi się z rewolucyą po żołniersku.
Ludwik XVI modlił się duszą smutną, strapioną. Zatrutą strzałą ugodziła jego serce zdrada szlachty i duchowieństwa. Podpory tronu usuwały się z pod tronu.
Resztki instynktów władzy, błąkające się w jego wystudzonej krwi, podszeptywały mu: broń siebie i swojego dziedzictwa, zmuś wichrzycielów siłą do posłuszeństwa, przemów, jak przemawiali twoi przodkowie, ogniem, hukiem dział, gromkim rozkazem urodzonego wodza! ale jego słaba wola i wstręt do rozlewu krwi odpowiadały: nie mogę, nie chcę, nie mam prawa zabijać.
Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/189
Ta strona została przepisana.