Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/200

Ta strona została przepisana.

go ministra, aby im nie przeszkadzał w niecnej, zbrodniczej robocie!
Policya rozlepiła na rogach ulic plakaty de par le roi, wzywając ludność do spokoju i rozsądku.
— Widzicie! — oburzali się patryoci — czarni grożą narodowi kajdanami, Bastylią!
Dnia dwunastego lipca, po obiedzie — niedziela była — huczał Palais Royal, jak wszystkie maszyny fabryczne Francyi.
Publiczność zwyczajna i świąteczna wypełniła po brzegi kawiarnie, restauracye, sale tańca, gry, cyrk i teatry.
W to olbrzymie, krzyczące, gestykulujące mrowisko ludzkie uderzyła wiadomość o dymisyi Neckera piorunem. Tak niespodziewaną, niepożądaną była ta wiadomość, iż jej w pierwszej chwili nikt nic uwierzył. Tego, który ją przyniósł, chciano wrzucić do basenu i utopić jako zdrajcę. Ale nadszedł patryota drugi, trzeci, czwarty, a kiedy wszyscy potwierdzili „zdradę rządu“, wówczas powiał nad przerażonym tłumem gorączkowy oddech chorobliwego niepokoju. Trwożliwsi zaczęli się tłoczyć do drzwi do bram, odważniejsi krzyczeli, jak opętani:
— Zemsta za zniewagę narodu!
W tej chwili ogólnego zamieszania wybiegł z kawiarni Foy, młody człowiek i wskoczywszy ma stół, zawołał: