Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/222

Ta strona została przepisana.

którzy, obałamuceni dziecinną teoryą o „dobroci, szlachetności, czystości pierwotnego człowieka“ ufali „zdrowym, nieomylnym instynktom ludu“ zdawało się, że można rządzić wielkimi narodem bez ręki żelaznej, bez wojska i policyi. Zrozumieją wkrótce ten błąd, doświadczą jego skutków na swojej, własnej skórze, i zaczną się cofać, zwracać się na prawo, ale wówczas będzie już za późno. Czem oni grzeszą dziś przeciwko koronie, tem odda im jutro „naród“, którego chcą być duszą, wcieleniem, wodzem, dla którego kapryśnej łaski depcą tradycye historyczne Francyi.
Król namyślał się, przedstawiciele jego władzy czekali bezczynnie na instrukcye, na rozkazy z Wersalu; Zgromadzenie Narodowe zabawiało się w teoretyczne dysputy o prawach człowieka i redagowało deklaracye przeciw rozporządzeniom korony, a Paryż drżał przed bandytami.
Tak dalej być nie może, stolica nie może pozostawać na łasce i niełasce szumowin przedmiejskich.
Paryż, podzielony na sześćdziesiąt okręgów, wybrał do Stanów Generalnych sześćdziesięciu wyborców. Oni, ci mężowie zaufania, zebrali się w ratuszu i wezwali miasto do samoobrony. Kiedy nas nikt nie broni, brońmy się sami! Utwórzmy milicyę obywatelską i