Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/276

Ta strona została przepisana.

wagi. W pochodzie rozpoznał armaty, zdjęte z murów Bastylii.
Cały Paryż wyległ na ulice, tworząc szpaler dla króla.
Szpaler oryginalny...
Wslzędzie, gdzie Ludwik spojrzał, widział broń, pamiętającą dawne czasy. Wszystkie składy starej broni, nieużywanej od lat stu, dwustu, złupił lud i ustroił się w zabytki historyczne, w wymownych świadków sławnej przeszłości, jak gdyby chciał urągać jawnie tej przeszłości w obliczu jej dziedzica i żywego przedstawiciela. Hełmy rycerskie, napierśniki, halabardy, odwieczne rusznice i ogromne miecze lśniły w blaskach słońca.
Tym dziwacznym szpalerem, robiącym wrażenie maskarady, posuwał się orszak wspaniały. Pochód otwierała konna gwardya Paryża. Trzy tysiące zamożniejszej młodzieży szlacheckiej i mieszczańskiej wsiadło na koń, aby eskortować króla. Za kawaleryą stolicy postępowała gwardya francuska, ta, która zdradziła naczelnego wodza w chwili ciężkiej, poprzedzona sztandarami i armatami, zabranemi w Bastylii; potem szli rzędami członkowie Zgromadzenia Narodowego, za nimi piesza milicya, w końcu margrabia de la Fayette, młody, piękny, wytworny, na białym koniu, od dwóch dni naczelnik siły zbrojnej rewolucyi.