Wszyscy ci ludzie jednak, kiedy kierowana prawdziwą miłością dla ludu rozwaga pozwoliła im krytycznie spojrzeć na poprzednie swe czyny, musieli przyznać, że droga, po której szli dotychczas, bynajmniej nie odpowiadała celowi, że celu nawet jasno nie widzieli przed sobą. W samej rzeczy, cóż pozostawało im czynić? Bić się jak dawniej za ojczyznę? Wszak ten wyraz „ojczyzna“ stracił dla nich swoje poprzednie znaczenie. My drugą, wam przeciwną jesteśmy ojczyzną“[1]. Walczyć za narodowość? Ależ „narodowość w myśl... Towarzystwa jest prostym tylko, jasnym, niezaprzeczonym wyrazem ducha pewnej klasy mieszkańców Polski, którzy odziedziczyli jej ziemię i którzy Lud wyzyskują...[2] Za niepodległość?! Ależ jak ją rozumieć? I teraz... szlachta... wywiesiwszy sztandar niepodległości, dokładnie dowiodła, że jedynie interes własnego jarzma i pomszczenie się na Mikołaju swych krzywd osobistych były jej czynów, jej bohaterstwa podnietą“[3]. Trzeba było innych celów poszukać; dla wyrazów: ojczyzna, narodowość, niepodległość — inne znaleźć wyjaśnienie.
Wyjaśnienie to nastręczało się samo przez się. Kiedy „ojczyzną jest lud polski“ wywalczenie niepodległości, ocalenie narodowości wtedy tylko kastowych interesów osłaniać nie będą, kiedy całemu polskiemu ludowi odda się sprawiedliwość, kiedy się na zawsze usunie to, co nieszczęście polskiego ludu stanowi: „głód, zimno, choroby, chłostę, wzbronienie umysłowego wzrostu“.
Zrzucenie moskiewskiego jarzma, bynajmniej zła tego nie usunie, a... „cały ciężar niewoli na rzecz moskiewskiego