szego prawdziwego „Ja“ i że wszystkie te zjawiska wraz z piaskiem czasu zmyje ocean wieczności. W podobny sposób nasze ucho powinno zatracić wrażliwość na obrazy osobiste wprzódy, zanim zacznie dokładnie słyszeć prawdę, bez przeszkód tej wrzawy dysharmonijnej, jaką wywołuje walka jednostki ze światem. Człowiek powinien wyrosnąć na tyle, żeby, słysząc to wszystko, uśmiechał się, czując się pod ochroną znajomości swej duszy, znajomości jej siły i przeznaczenia.
Zanim głos człowieka uzyska możność mówienia z osobami, które w porządku życia i rozwoju duchowego stoją nad nim wyżej, powinien zapomnieć o możliwości obrażenia innych nieżyczliwemi słowy, drobną złością, niewłaściwą mową. Wysoko rozwinięty człowiek nie powinien się wahać w wypowiadaniu prawdy, nawet gdy jest przykra: o ile to uważa za konieczne, ale powinien ją mówić, jak kochający brat, który nie potępia, jeno odczuwa cierpienia swego bliźniego i chce ich przyczynę oddalić. Taki człowiek stoi już wyżej nad pragnieniem, by zmusić do milczenia innego człowieka za pomocą nieprzyjaznych i drażniących uwag albo „skończyć z nim porachunek“ i t. d. — Wszystko to musi być odrzucone, jako stare znoszone suknie. Wysoko rozwinięty człowiek nie potrzebuje tego wszystkiego. Rozmyślajcie o tem wszystkiem w milczeniu — i niechaj prawda w umyśle waszym się utrwali, niechaj ona zapuści tam korzenie, niechaj rośnie, niech kwitnie i daje owoce.
„Pochłaniam z zapasu energji wszechświata ilość prany, potrzebną ku wzmocnieniu mego ciała i udzieleniu mu zdrowia, siły, czynności i żywotności.