Strona:PL John Galsworthy - Salta Pro Nobis.djvu/04

Ta strona została uwierzytelniona.

Przelotny uśmjech tancerki miał w sobie słodycz grzechu bogatej melodji, długiego pocałunku. Potrząsnęła głową.
— Nie chciałabym nic powiedzieć, coby zakłóciło twój spokój, moja córko; mamy współczucie dla twego cierpienia. Rozumiemy. Może chciałabyś przeczytać jaką książkę? Może pragniesz jakiego wina? Jednem słowem czegoś, coby cię trochę rozerwało?
Tancerka splotła ręce pod głową. Ruch ten był piękny, wężowy, — całe jej ciało było piękne. Słaby rumieniec zabarwił woskowe policzki Matki Przełożonej.
— Może chciałabyś zatańczyć dla nas, moja córko?
Uśmiech znów się pojawił na ustach tancerki i pozostał,
— Chętnie. To mi sprawi przyjemność, pani.
— To dobrze! Przyniosą ci twe suknie. Dziś wieczór po wieczerzy w refektarzu. Jeżeli chcesz muzyki — wstawi się fortepian. Siostra Matylda jest bardzo muzykalna.
— Tak, muzyki — jakie proste tańce. Czy mogłabym zapalić, pani?
— Oczywiście, moja córko. Każę ci przynieść papierosów.
Tancerka wyciągnęła rękę. Matka Przełożona uczuła jej miękkie ciepło w swych własnych szczupłych dłoniach. Jutro ta ręka będzie już zimna i sztywna!