Strona:PL John Galsworthy - Salta Pro Nobis.djvu/05

Ta strona została uwierzytelniona.

— Do widzenia zatem, moja córko...
— Tancerka będzie dla nas tańczyła! — to stało się hasłem. Oczekiwano tego, jak cudu. Ustawiono fortepian, zdobyto nuty; przy wieczerzy szeptano między sobą. Jakież to wszystko niezwykłe! Jak znienacka wtargnęło w życie klasztorne! Wesołe chochliki wspomnień! Ach, co za dramatyczne, przedziwne zdarzenie! Wieczerza została rychło ukończona, — uprzątnięto i usunięto stoły, — na długich ławach wzdłuż ścian zasiadło w oczekiwaniu sześdziesiąt szarych postaci w białych kwefach, — Matka Przełożona pośrodku, przy fortepianie siostra Matylda.
Niemłoda siostrzyczka weszła pierwsza, — za nią, przez długi bielony refektarz, zwolna sunąc po ciemnej dębowej posadzce — tancerka. Wszystkie głowy były ku niej zwrócone — jedynie Matka Przełożona siedziała bez ruchu. Byleby tylko to wszystko nie podsunęło niektórym lekkomyślnym głowom niepotrzebnych myśli!
Tancerka miała na sobie szeroką spódnicę z czarnego jedwabiu, na nogach srebrzyste pończochy i pantofelki; stan jej otaczała gęsta szeroka złota siatka, na piersiach — gęsta