jeżeli ta znaczna liczba da się przejąć ideą jednomyślności, ale zkąd pewność, że uda się utrzymać wszystkich w jednej opinii, a powstrzymać od rozdwojenia myśli? A przypuściwszy, że się staną jednomyślnymi, zkąd pewność, że będą takimi w sprawiedliwości? Jeżeli staną się jednomyślni w złem, to im więcej są takimi właśnie, tem są słabsi. Albo przypuśćmy, że nie mogą oni być ani jednej myśli, ani dwóch myśli, lecz poprostu całkiem bezmyślni? Przypuśćmy, że to tylko bezradny motłoch, posuwający się szybko ku katastrofie, na podobieństwo wozu, naładowanego kamieniami, gdy mu się koło złamie. Motłoch taki jest niewątpliwie niebezpieczny dla swych sąsiadów, ale zgoła nie „potężny“.
Siła nie zależy tak samo od rozległości terytoryum, jak i od liczby zaludnienia. Weźcie do ręki mapy — wróciwszy do domu dziś wieczorem — umieśćcie kupkę wysp brytańskich obok wielkiej masy Południowej Ameryki, a potem zapytajcie, czy jakikolwiek naród powinien troszczyć się bardzo o to, ile ziemi zajmuje? Siła tkwi w ludziach, w ich jedności i cnocie, a nie w zajmowanej przestrzeni; mała grupka rozumnych serc jest lepsza od lasu głupców.
A teraz wyciągnijmy z tego wszystkiego krótki wniosek praktyczny. Pamiętajcie, że ostatecznie żaden rząd nie jest silny inaczej, jak tylko w stosunku do swej dobroci i sprawiedliwości, i że naród nie wzmacnia się przez rozmnażanie się i rozpraszanie. Jak dotąd, nie wzmocniliśmy się przez rozmnożenie się w Ameryce. Ba, nawet i wtedy, kiedy naród nie staje wobec ruchu emigracyjnego, to nie powinien pysznić się rozmnażaniem się na swej własnej
Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/111
Ta strona została przepisana.