Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/61

Ta strona została przepisana.

znaczeniem słowa „smak;“ bo żadne moje twierdzenie nie było nigdy tak mocno przekręcone, jak to, że dobry smak jest w swej istocie właściwością moralną. — Nie — powiada wielu z mych antagonistów — smak swoją drogą, moralność zaś swoją drogą. Powiedz nam, co jest ładne; pragniemy bardzo wiedzieć, ale nie mów nam kazań.
Niech mi więc będzie wolno poprzeć kilku słowy ten mój ulubiony dogmat. Smak nietylko jest częścią i wskaźnikiem moralności, ale jedyną moralnością. Pierwszem, ostatniem i najściślejszem pytaniem w stosunku do każdej żywej istoty jest: „co lubisz?“ Powiedz mi, co ci się podoba, a ja ci powiem, czem jesteś. Wyjdź na ulicę i spytaj pierwszego spotkanego mężczyznę, lub pierwszą kobietę, jaki jest jego, lub jej „gust,“ a jeżeli odpowiedzą otwarcie, poznacie ich nawskróś. „Ty, mój przyjacielu w łachmanach, o niepewnym chodzie, co lubisz?“ „Fajkę i kwaterkę dżinu.“ Znam cię, „Ty, dobra kobieto, o szybkim chodzie i schludnym kapeluszu, co lubisz?“ „Zamiecione ognisko, czyste nakrycie na stole, siedzenie naprzeciwko męża i niemowlę u piersi?“ Dobrze, znam cię także. „Ty, mała dzieweczko o złotych kędziorach i łagodnych oczach, co lubisz?“ „Swego kanarka i spacer wśród hyacyntów leśnych.“ „Ty, mały chłopcze z brudnemi rękami i nizkiem czołem, co lubisz?“ „Gniazda ptasie i grę w pliszki?“ Dobrze. Znamy teraz was wszystkich. O cóż więcej mamy się pytać?
— Za pozwoleniem — odpowiecie może. — Powinniśmy raczej się zapytać, co ci dorośli i te dzieci robią, a nie co lubią. Jeżeli czynią dobrze, mniejsza o to,