Ale wy wiecie, a raczej powinniście wiedzieć, że one właściwie nie są świątyniami. Nigdy ani miały, ani mogą mieć cokolwiek wspólnego ze świątyniami. Są one raczej „synagogami,“ „miejscami zebrań,“ gdzie zbieracie się razem jako zgromadzenie; a nie nazywając ich tak, osłabiacie siłę innego znów potężnego tekstu, który mówi: „Pamiętaj, abyś modląc się, nie był takim, jakimi są hypokryci; oni bowiem lubią modlić się w kościołach“ (mybyśmy przetłómaczyli), „aby ich ludzie widzieli.“ Lecz ty, gdy się modlisz; wejdź do komórki, a po zamknięciu drzwi za sobą, módl się do swego Ojca, który nie znajduje się ani na ambonie, ani w nawie, ale jest utajony.“
Gdy mówię do was te słowa, doznajecie wrażenia — jestem tego pewny — jak gdybym usiłował pozbawić zaszczytności wasze kościoły. Ale rzecz się nie tak ma; przeciwnie, ja usiłuję wykazać zaszczytność waszych domów i ogrodów; usiłuję wykazać wam, że nie kościół nie jest świętym, lecz że cała ziemia jest taką. Pragnąłbym, abyście czuli, jak grzesznym jest wasz zwyczaj nazywania kościołów tylko „świętymi“, przez co profanujecie swe ogniska domowe; od pogan odróżniacie się tylko obalaniem wszystkich bóstw domowych, zamiast uznać w miejsce ich wielu bezsilnych Larów istnienie jednego jedynego potężnego Pana i Lara.
„Ale cóż to wszysfko ma do czynienia z naszą giełdą?“ — spytacie mnie niecierpliwie. Moi drodzy przyjaciele, to ma wiele do czynienia z waszą giełdą; na tych wewnętrznych i wielkich kwestyach polegają zewnętrzne i drobne; i skoroście mnie tu zaprosili na wykład dlatego, żeście się dotąd intereso-
Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/70
Ta strona została przepisana.