nieszczęśliwych włościan — pionków na szachownicy zieleniejących pól. Jeżeli zakład idzie o śmierć, ściągajcie ją na swoje, a nie na ich głowy. Na uczciwą walkę w pyle olimpijskim, choćby to był pył grobowy, bogowie chętnie będą spoglądali i sympatyzowali z wami; ale nie staną po waszej stronie, gdy siadacie na bokach amfiteatru, którego stopniami są góry ziemi, areną zaś doliny, zmuszając miliony włościan do gladyatorskich zapasów. Wy także, czułe i delikatne kobiety, dla których i z rozkazu których wybuchnąć musi każda walka, wy doznałybyście może teraz przykrości na myśl o przyglądaniu się jak królowe turniejowi, mogącemu zakończyć się śmiercią. O ileż zatem więcej przykrości winnyście doznawać na myśl o pójściu do amfiteatru, gdzie kilku biednych niewolników morduje się dla waszej przyjemności. Czyż nie wzdrygacie się na myśl o zasiadaniu w teatrze, na którego scenie mordują się nie na śmierć skazani niewolnicy, lecz najlepsi i najdzielniejsi synowie ludu — i to nie w pojedynczej walce — człowiek z człowiekiem — jak gladyatorowie, lecz w zbiorowej walce narodów całych, w pojedynku pokoleń? Powiecie mi może, że wy nie przyglądacie się temu; istotnie prawdą jest, że kobiety Europy — które nie widzą swego własnego interesu sercowego w niebezpieczeństwach walki, zasłaniają kotary swych loż i zatykają ich otwory, tak, że ze sceny mordu może dolecieć ich tylko chwilami nawpół dosłyszany krzyk i pomruk, jakby poświst wiatru w chwili, gdy tysiące dusz opuszcza ciała. Zatykają uszy przed śmiertelnemi okrzykami, i czują się szczęśliwe i wiodą z sobą dowcipne rozmowy.
Strona:PL John Ruskin Gałązka dzikiej oliwy.djvu/98
Ta strona została przepisana.