Strona:PL Joseph Conrad-Banita 161.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dulla — mówię mu — niech napisze, jeśli ma do mnie interes. Odpowiem mu. Poza tem każdy, ktobądź wylądować tu spróbuje, kulą w łeb dostanie. Krótko i węzłowato. Stary lis wzniósł ręce w górę, biorąc zapewne nieba na świadków tego, co słyszał i odpłynął, jak przypłynął. W godzinę może potem, patrzę, a od flotylli nową się ódl oddziela: Willems we własnej osobie i wiedzie oddział na rezydencję Patalolo. Strzałów nie słychać. Wytoczyli na brzeg działa, coś ojcze zeszłego roku podarował temu durniowie. Paszcze zieją wprost na faktorję. Około piątej Willems wrócił na pokład okrętu. Na tyłach stał Abdulla, gadali coś z sobą, arab nieporuszony jak bałwan z kamienia, tamten wymachując rękoma, tłómacząc coś, pokazując tu, tam, najczęściej na faktorję. Ostatecznie, o zachodzie słońca, podjęli kotwicę i odpłynęli wyżej, ot tam, gdzie się zbiegają dwa ramiona rzeki... przez lunetę widzieć stąd można.
Luigard skłonił głową.
— Tegoż wieczora, jak słyszałem — ciągnął Luigard — Abdulli stopa dotknęła po raz pierwszy lądu naszej wyspy. Przygotowano mu wspaniałe przyjęcie w zagrodzie Sahamina, gdzie go już czekał stary Patalolo i przed ogniskiem zasiadł po lewicy araba. Walną złożyli naradę. Ali, któregom wysłał na zwiady, mówił, że Patalolo wyglądał na przywleczonego tam po woli niewoli. Około północy wszystko musiało już być postanowione, omówione, bo stary wrócił do swej na poły rozwalonej rezydencji, odprowadzany przez kilkanaście łodzi, na których płonęły kagańce. Pokazało się, że błagał araba, aby go wziął na swój pokład i wylądował w Penangu, skąd zamierza udać się do Meki. Stary