Strona:PL Joseph Conrad-Banita 266.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że Luigard był dziwakiem bez serca i mózgu, wszystkim chyba wiadomo...
...I przyszłość Niny stracona! Na myśl tę uczuł taki ból w sercu, że wykrzywioną twarz skrył w dłoniach.
Ali patrzył na niego.
— Pan skończył? — spytał.
Almayer pogrążony w żalu nad losem swej córki, na samą myśl, że Nina nie będzie może najbogatszą dziedziczką na obu półkulach, obudził się z zadumy gorzkiej.
— Co? jak? co miałem skończyć? — spytał.
— Czy mam zbierać ze stołu? — mówił Ali.
— Zbierać — wybuchnął gniewem Almayer. — Idź do stu tysięcy ze zbieraniem, ze stołem, ze wszystkiem!
Odsunął się z krzesłem, opuścił ramiona, popadł znów w zadumę tak głęboką, że wszelki wyraz nawet troski, znikł z jego osłupiałej twarzy.
Ali zbierał ze stołu, opuścił niezgrabnie łyżkę, wylał sos na obrus i o mało nie rozbił karafki. Odchodził wreszcie, gdy Almayer zawołał za nim:
— Mój hamak! prędzej!
— Aha — mruknął niechętnie Ali, w którego głowie pomieścić się nie mogło, jak można jednocześnie wynosić do kuchni półmiski i rozwieszać pomiędzy słupami galerji hamak. — Ya-wa! Wszyscy „biali“ nie wiedzą, czego chcą. I to i tamto na raz, jak dzieci.
Uwagę i mruczenie zgłuszyło powolne kłapanie nagich pięt jego po posadzce w ciemnym korytarzu.
Almayer siedział nieporuszony w zaległej w domu ciszy, pogrążony w myślach, co mu jak