Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

najzupełniej autentyczny. Ośmielam się twierdzić to samo o wszystkich szczegółach opowiadania, a jednocześnie wyznaję, że tajfun z noweli nie jest tajfunem z mych przeżyć osobistych.
Po ukazaniu się tej noweli niektórzy krytycy uznali ją z miejsca za planowy opis burzy. Inni wysunęli na pierwszy plan MacWhirra, w którym wyraźnie dostrzegli umyślny symbol. Ani jedno ani drugie nie było moim wyłącznym celem. I tajfun, i kapitan MacWhirr — oba te motywy były dla mnie niezbędne, abym mógł z głębokiem przekonaniem przystąpić do pracy nad tematem noweli. Okoliczności im sprzyjały. A i mnie sprzyjały także; lecz pocóż rozwodzić się nad tem, jak rozwinąłem swój temat na tych oto kartkach, skoro leżą przede mną, objęte okładką książki, i będą mówić same za siebie.
Ta refleksja jest nieco spóźniona. Gdyby wcześniej przyszła mi na myśl, byłaby może zapobiegła powstaniu mojej przedmowy, ponieważ tę samą uwagę można zastosować do wszystkich nowel niniejszego tomu. Żadna z nich nie jest przeżyciem osobistem w dosłownem znaczeniu. Przeżycie jest w nich tylko kanwą dla zamierzonego obrazu. Wszystkie mają więcej niż jeden cel; każda nasuwa pytanie, jak się autor wywiązał z nastręczającego mu się zadania i każda odpowiada w słowach, które — jeśli mogę tak się wyrazić bez niewczesnej emfazy — pisałem ze świadomym szacunkiem dla prawdy mych własnych uczuć. A każda z tych nowel — aby nabrać odpowiedniego znaczenia — musi usprawiedliwić się po swojemu przed każdym z czytelników.
„Falk“, drugi z rzędu utwór w książce, uraził delikatność conajmniej jednego z krytyków przez pewne