darkę; wszystko to leżało jak groch z kapustą w zakurzonem starem pudle od skrzypiec, wysłanem rubinowym aksamitem. Pozatem znalazłem dużą książkę rachunkową, lecz gdy ją otworzyłem, pełen nadziei, okazało się ku memu niesłychanemu pognębieniu, że pełna jest wierszy — stronica za stronicą — jowialnych i nieprzyzwoitych wierszydeł, napisanych drobniutkiem pismem, najporządniejszem jakie kiedykolwiek widziałem. W tem samem pudle była i fotografja mego poprzednika, robiona ostatnio w Sajgonie, przedstawiająca na tle ogrodu, w towarzystwie kobiety przybranej w dziwaczne draperje, starszego, krępego człowieka o surowej powierzchowności i ponurym wyrazie twarzy, odzianego w niezgrabne ubranie z czarnego sukna; włosy nad skroniami zaczesane miał ku przodowi w sposób przypominający kły odyńca. Jedynym śladem po skrzypcach było to pudło, niby pozostała po nich łupina; natomiast po dwóch frachtach, które okręt z całą pewnością niedawno zarobił, nie zostało się nawet łupiny. Niepodobna było odgadnąć, gdzie się podziały te wszystkie pieniądze. Na statku ich nie było. Nie zostały również wysłane do kraju, gdyż znalazłem w jakiemś biurku list od właścicieli — zachowany widać tylko przez czysty przypadek — z dość łagodnemi wyrzutami, że kapitan nie zaszczycił ich ani słowem już od osiemnastu miesięcy. Zapasów nie znalazłem na statku prawie żadnych — ani cala liny, ani łokcia żaglowego płótna. Statek był ze wszystkiego ogołocony, i przewidywałem trudności bez końca zanim go wyszykuję do odjazdu.
Ponieważ byłem wówczas młody — nie miałem jeszcze trzydziestu lat — brałem bardzo poważnie i siebie, i swoje kłopoty. Stary pomocnik, który ode-
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.