wionem przy pachołkach na prawej burcie — dozorowany i pielęgnowany z największem współczuciem i troskliwością przez wszystkie dzieci, którym przybieranie smutnego wyrazu twarzy i chodzenie na palcach sprawiało wielką radość. Tylko najmłodsze bobo — Mikołaj — rzucało na lalkę z ukosa spojrzenia zimne i brutalne, jakby należało do zupełnie innego plemienia. Lena wciąż się martwiła nad swojem pudełkiem, a i cała dzieciarnia brała to bardzo tragicznie. Niepodobna było zrozumieć, w jaki sposób dzieci mogły wzbudzić w sobie współczucie dla tego utytłanego przedmiotu, któregobym nie dotknął nawet szczypcami; sądzę że ćwiczyły i rozwijały na owej kukle właściwy swej rasie sentymentalizm. Ta wiązka gałganów była tak bardzo, tak podejrzanie brudna, że nie mogłem wyjść z podziwu iż pani Hermann pozwala Lenie pielęgnować ją i tulić z takiem oddaniem. A pani Hermann podnosiła z nad roboty swe piękne, bardzo kobiece oczy i przypatrywała się dzieciom z żartobliwem współczuciem, nie dostrzegając jakoś, że przedmiot ich miłości rzuca cień na nieskazitelność statku. Nieskazitelność, nie zaś czystość, jest tu słowem właściwem. Posunięta była tak daleko, że i w tem zdawałem się odkrywać sentymentalną przesadę, jak gdyby usuwanie brudu ze statku wypływało z prawdziwej miłości. Niepodobna dać wyobrażenia o schludności tak drobnostkowej. Zdawałoby się, że każdego ranka czyszczono pracowicie ten okręt zapomocą... zapomocą szczoteczek do zębów. Nawet tualetą bukszprytu zajmowano się trzy razy na tydzień, szorując go mydłem i kawałkiem miękkiej flaneli. Statek był przystrojony bez pretensji — muszę powiedzieć przystrojony — w dwa kolory: drewniane części
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.