Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/078

Ta strona została uwierzytelniona.

mam opisać sensację wywołaną przez ukazanie się Falka — we własnej osobie — który zatarasował drzwi swą postacią? Natężone oczekiwanie obecnych można było zmierzyć głębokością ciszy, co pochłonęła nawet dźwięk kul bilardowych. Jeśli chodzi o Schomberga, wyglądał na niezmiernie wystraszonego; nienawidził śmiertelnie wszelkiego rodzaju kłótni (nazywał to fracas) w swoim zakładzie. Twierdził że fracas jest rzeczą szkodliwą dla interesów; ale w gruncie rzeczy ten okaz tęgiego mężczyzny w średnim wieku był z usposobienia bojaźliwy. Nie wiem, czego się wszyscy spodziewali po sytuacji wytworzonej przez moją obecność w kawiarni. Może mieli nadzieję, że wybuchnie coś w rodzaju walki rogaczy? Albo przypuszczali że Falk przybywa aby mnie zupełnie unicestwić. W rzeczywistości zaś przyszedł na prośbę Hermanna aby zapytać o drogocenny biały bawełniany parasol; wśród trosk i niepokojów poprzedniego dnia Hermann zapomniał go na stole, przy którym toczyła się nasza krótka rozmowa.
To właśnie było dla mnie okolicznością sprzyjającą. Nie sądzę, abym się był wybrał na poszukiwanie Falka. Nie. Nie sądzę. Wszystko ma jednak pewne granice. Ale trafiła mi się okazja i chwyciłem ją — starałem się już wyjaśnić dlaczego. Teraz chcę tylko stwierdzić, że według mnie szyprowi wolno uciec się do wszystkiego i wszystko powinno mu się wybaczyć — prócz zbrodni — jeśli jego celem jest wywiezienie chorej załogi na morskie powietrze i zapewnienie swemu statkowi szybkiego odjazdu. W takim wypadku szyper powinien schować do kieszeni swoją dumę; może przyjmować zwierzenia; musi usprawiedliwiać się ze swej niewinności, jak gdyby to był