zaopatrzony w żywność, ale tak jakoś się stało, że kilka beczek mięsa zepsuło się i trzeba je było wyrzucić za burtę ze względów zdrowotnych. Załoga Borgmestra Dahla myślała potem o tej zgniłej padlinie ze łzami żalu, pożądania i rozpaczy.
Statek płynął na południe. Z początku zachowywano pozory pewnej organizacji, ale wkrótce więzy karności się rozluźniły. Wszystkich ogarnęło ponure lenistwo. Patrzyli na widnokrąg posępnemi oczami. Burze były coraz częstsze, statek leżał w dolinie fali; bałwany przewalały się wciąż po pokładzie. Pewnej przerażającej nocy, kiedy się spodziewano że kadłub wywróci się lada chwila, olbrzymi bałwan wdarł się na pokład, zalał komory z zapasami i zepsuł najlepszą część pozostałej żywności. Zdaje się że luka nie była dostatecznie zabezpieczona. Ten przykład zaniedbania jest typowy dla ostatecznego upadku ducha. Falk usiłował natchnąć energją kapitana, lecz to mu się nie udało. Od owej chwili zamknął się bardziej w sobie, starając się zawsze robić wszystko co mógł w danej sytuacji. Położenie się pogarszało. Burza następowała po burzy, czarne góry wody waliły się na Borgmestra Dahla. Niektórzy z majtków nie opuszczali wcale koj; wielu z nich opanowała kłótliwość. Główny maszynista, człowiek stary, nie chciał z nikim wogóle mówić. Inni zamykali się w swych kabinach i płakali. W spokojne dni bezwładny parowiec przewalał się po ołowianem morzu pod chmurnem niebem, lub ukazywał w słońcu niechlujstwo morskich włóczęgów, zaschniętą białą sól, rdzę, poharatane miejsca na pokładzie. Potem znów przyszły burze. Zmniejszone racje ledwie utrzymywały załogę przy życiu. Raz okręt angielski, pędząc w gwałtownym wichrze, starał się
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.