ocaleli, porozkładali się na rufie — cieśla, wysoki mężczyzna o czarnej brodzie, zaczął mówić o ostatniej ofierze. Już nic jadalnego nie było na statku. Nikt na to słowa nie odrzekł, lecz towarzystwo rozeszło się szybko; te obojętne, słabe widma wymykały się jedno po drugiem ze strachu przed sobą. Falk i cieśla pozostali razem na pokładzie. Falk lubił tego rosłego chłopa. Był to najdzielniejszy człowiek z całej załogi, zaradny, gotów zawsze do pracy, póki było coś do roboty; zachował też najdłużej nadzieję, oraz pewną siłę i zdolność decyzji.
Nic z sobą nie mówili. Odtąd nie słyszano już żadnych głosów rozmawiających posępnie na tym statku. Po pewnym czasie cieśla skierował się chwiejnym krokiem ku przodowi; ale nieco później, gdy Falk szedł do pompy ze świeżą wodą aby się napić, tknęło go coś, tak że się odwrócił. Cieśla skradał się za nim, i zebrawszy wszystkie siły, zamierzał się lewarem, celując w jego czaszkę.
Uchyliwszy się w porę, Falk uciekł i schronił się do swojej kajuty. Podczas gdy nabijał rewolwer, doszły go odgłosy ciężkich uderzeń na mostku. Słabe zamki kajuty nawigacyjnej puściły i cieśla, zawładnąwszy rewolwerem kapitana, strzelił wyzywająco w powietrze.
Falk chciał wyjść na pokład i rozprawić się z nim odrazu, gdy spostrzegł że jeden z iluminatorów jego kajuty wychodzi na przejście do pompy ze świeżą wodą. Zamiast wyjść, pozostał w kajucie i umocnił drzwi. „Najlepszy człowiek powinien wyżyć“, powiedział sobie; rozumował że tamten musi prędzej czy później przejść tędy po wodę. Ci głodomorzy pili często aby oszukać swe męki. Lecz cieśla musiał też zauważyć położenie iluminatora. Obaj byli najlepszymi
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.