strome wzgórze w Norton. Jego to napewno znalazł nazajutrz wczesnym rankiem — leżącego (zapewne w omdleniu) na przydrożnej trawie — woźnica z Brenzett, i nawet zeskoczył aby mu przyjrzeć się z bliska, lecz cofnął się potem, onieśmielony jego zupełną nieruchomością i czemś dziwacznem w wyglądzie tego włóczęgi, śpiącego tak spokojnie pod ulewą. Nieco później kilkoro dzieci wpadło do szkoły w Norton w takim strachu, że nauczycielka wyszła na dwór i ofuknęła z oburzeniem „wstrętnie wyglądającego człowieka“ stojącego na drodze. Cofnął się o parę kroków, zwiesiwszy głowę, a potem nagle uciekł z nadzwyczajną chyżością. Furman od Bradleya, rozwożący mleko na wózku, nie taił że ściągnął batem jakiegoś włochatego Cygana, który wyskoczył na drogę u zakrętu niedaleko Vents i chciał chwycić kuca za uzdę. Furman pomacał go batem jak się patrzy, a trafił akurat w twarz, tak że tamten rozciągnął się w błocie jeszcze prędzej niż przedtem wyskoczył; ale kuc bardzo był nastraszony i z jakie pół mili nie dało się go osadzić na miejscu. Prawdopodobnie rozbitek próbował zatrzymać wózek, usiłując rozpaczliwie uzyskać jakąś pomoc i porozumieć się z kimkolwiek. Także trzech chłopców przyznało się później, że rzucali kamieniami na dziwacznego włóczęgę, który, przemoknięty, zabłocony i — jak się zdawało — porządnie pijany, wałęsał się po wąskiej, głębokiej dróżce koło wapniarni. Wszystko to omawiano w trzech wioskach przez szereg dni; ale mamy również niezawodne świadectwo Finnowej (żony woźnicy służącego u Smitha), która widziała jak ów włóczęga przelazł przez niski murek otaczający pastwisko dla świń u Hammoda i zatoczył się prosto na nią, Finnową, głośno coś szwargocząc; już sam jego głos
Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.