Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

Ludzie użalali się nad losem kobiety zaślubionej temu djablikowi z pudełka. A jemu było wszystko jedno. Istniał już teraz na świecie człowiek (powiedział mi to z przechwałką), któremu mógł śpiewać i do którego mógł mówić w swoim ojczystym języku — a z czasem i uczyć go tańca.
— Ale doprawdy nie rozumiem. Zaczęło mi się wydawać iż chód Janka staje się mniej sprężysty, ciało ociężalsze, oczy mniej przenikliwe. Było to zapewne przywidzenie, lecz teraz myślę, że sieć losu zacieśniała się już wówczas wkoło niego.
— Pewnego dnia spotkałem go na ścieżce wijącej się po wzgórzu Talford. Powiedział mi że „kobiety są dziwne“. Słyszałem już przedtem o nieporozumieniach między nimi dwojgiem. Ludzie opowiadali, że Amy Foster zaczyna rozumieć za jakiego człowieka poszła. Patrzył na morze obojętnemi, niewidzącemi oczami. Żona wyrwała mu raz dziecko z rąk, gdy siedział na progu, nucąc pieśń, którą matki śpiewają dzieciom w jego górach. Zdawała się myśleć, że on wyrządza dziecku jakąś krzywdę. Kobiety są dziwne. I nie chciała żeby się Janko modlił głośno wieczorem. Dlaczego? Spodziewał się że z czasem chłopiec będzie powtarzał za nim głośno pacierze, tak jak i on je odmawiał za starym ojcem — jako dziecko — w swym kraju. I odkryłem że Janko czekał z tęsknotą na podrośnięcie swego syna aby mieć z kim rozmawiać w tym języku, który dla naszych uszu brzmiał tak niepokojąco, tak namiętnie i tak dziwacznie. Czemu żonie ta myśl się nie podobała, nie umiał powiedzieć. Ale utrzymywał że to minie. I przechyliwszy znacząco głowę, uderzył się zlekka w piersi, dając do zrozumienia że Amy ma dobre serce: ani twarde, ani okrutne, zdolne do współczucia, miło-