Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

widziałem — ale nie przewidziałem. A jednak, odwróciwszy się na dwukółce, zobaczyłem że Amy wciąż jeszcze stoi nieruchomo przy drzwiach, jak gdyby się zastanawiała czy nie uciec po błotnistej drodze.
— Pod wieczór gorączka Janka się podniosła.
— Przewracał się na posłaniu, jęczał, i od czasu do czasu mruczał jakieś skargi. A ona siedziała, oddzielona stołem od łóżka, śledząc każdy jego ruch i każde słowo; przerażenie, bezsensowne przerażenie przed tym człowiekiem, którego nie mogła zrozumieć, zaczynało ją ogarniać. Nic już w niej teraz nie było oprócz macierzyńskiego instynktu i tej niepoczytalnej trwogi.
— Odzyskując nagle przytomność, Janko poprosił spieczonemi ustami o wodę do picia. Amy nie poruszyła się wcale. Nie zrozumiała go, a on prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy że mówi w swoim języku. Czekał i patrzył na nią, rozpalony gorączką, dziwiąc się milczeniu Amy i jej nieruchomości, aż wreszcie krzyknął niecierpliwie:
— „Wody! daj mi wody!“
— Zerwała się z krzesła, chwyciła dziecko i stanęła bez ruchu. Mówił do niej, a jego namiętne wyrzuty powiększały tylko jej strach przed tym dziwnym człowiekiem. Zdaje się że długi czas do niej mówił, błagając, dziwiąc się, zaklinając, rozkazując — tak sobie to wyobrażam. Opowiadała mi, że znosiła to tak długo jak tylko mogła. Wreszcie ogarnęła go wściekłość.
— Usiadł na łóżku i krzyknął groźnie jakieś słowo — jedne jedyne. Potem — opowiadała — podniósł się jakby wcale nie był chory. I gdy w gorączce, w przestrachu, zdumiony i pełen oburzenia usiłował zbliżyć się do niej, obchodząc stół dokoła, otworzyła poprostu drzwi i wybiegła na dwór z dzieckiem na ręku. Słyszała