Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kiedy się odwróciłem aby zamknąć drzwi, wymówił słowo: „Miłosierny!“ i skonał.
— Stwierdziłem ostatecznie, że bezpośrednią przyczyną jego śmierci był atak sercowy. Serce musiało rzeczywiście mu nie dopisać, bo inaczej byłby mógł przetrzymać także i doświadczenia owej burzliwej nocy. Zamknąłem mu oczy i odjechałem. Niedaleko od chaty spostrzegłem Fostera idącego żwawo wśród żywopłotów ociekających kroplami deszczu; owczarski jego pies biegł za nim.
— „Czy wiecie gdzie jest wasza córka?“ spytałem.
— „Jakżebym nie wiedział!“ — wykrzyknął. — „Idę właśnie powiedzieć mu parę słów do słuchu. Żeby też biedną kobietę tak nastraszyć!“
— „Już jej więcej straszyć nie będzie“ — rzekłem. — „Nie żyje.“
— Foster stuknął kijem w błoto.
— „A tu jest jeszcze i dziecko.“
— Po chwili głębokiego zastanowienia dodał:
— „Może to i lepiej.“
— Oto dosłownie co powiedział. A ona wcale już teraz o Janku nie mówi. Ani słowa. Nigdy. Czyżby jego wizerunek tak zupełnie opuścił jej duszę, jak giętka, posuwista jego postać i rozśpiewany głos opuściły nasze pola? Niema go już przed jej oczami; niema kto pobudzać jej wyobraźni do namiętnej miłości lub strachu; a wspomnienie o nim znikło, rzekłbyś, z jej tępego mózgu jak cień, który przesunął się po białym ekranie. Amy mieszka w tej samej chacie; panna Swaffer dostarcza jej pracy. Wszyscy nazywają wdową po Janku „Amy Foster“, a dziecko „chłopcem Amy Foster“. Matka nazywa go Johnny — co znaczy mały Janko.
— Niepodobna powiedzieć czy jej to imię coś przy-