Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bezkształtna masa. Ta masa jęknęła: „a co to?” ze stłumionym akcentem wielkiego gniewu. Odgłos grzmotu, grzmotu nadzwyczaj oddalonego, mniej niż głos, trochę więcej wibracya, przeszedł powoli, a w odpowiedzi zadrżał parowiec, jak gdyby ten grzmot zagrzmiał głęboko w wodzie. Oczy dwóch Malajczyków przy kole błysnęły w stronę białych ludzi, ale ciemne ich ręce pozostały przy szprychach koła. Długa łupina, płynąc dalej, zdawała się wznosić na kilka cali stopniowo, przez całą swą długość, jak gdyby giętką się stała i znów do swej sztywności powróciła i dalej pruła gładką powierzchnię morza. Drżenie jej ustało, ścichł też głos grzmotu, jak gdyby parowiec przepłynął przez wązki pas drgającej wody i dźwięczącego powietrza.



ROZDZIAŁ IV.


W miesiąc, czy później, gdy Jim w odpowiedzi na rozmaite pytania starał się powiedzieć uczciwie całą prawdę o przeszłych wypadkach — wyraził się tak o parowcu: „Przeszedł tak łatwo przez to, co było, jak wąż ślizgający się po kiju”.
Określenie to było dobre: pytania miały na celu zbadanie faktów, a śledztwo odbywało się w policyjnym gmachu, w jednym z portów wschodnich. Jim stał na wzniesieniu, w klatce świadków, z pałającemi policzkami, w chłodnej, obszernej izbie; wysoko nad jego głową umieszczony wentylator poruszał się miarowo, a z dołu spoglądały ku niemu oczy z ciemnych twarzy, białych twarzy, czerwonych twarzy, twarzy skupionych, oczarowanych, jak gdyby wszyscy ci ludzie, siedzący w równych rzędach na wązkich ławach, byli pod wpływem hypnozy głosu jego. A był on donośny, brzmiał zadziwiająco dla własnych jego uszu, był to jedyny dźwięk słyszalny na świecie, gdyż te okrutnie wyraźne pytania, wy-