Strona:PL Joseph Conrad-Lord Jim t.1 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się moje pojęcie o obowiązkach, mogę sobie doskonale pójść do domu. Starym jestem człowiekiem i zawsze mówiłem, co myślę. Dbam tylko o jednę rzecz, chcę, by moje córki zamąż wyszły, zanim ja oczy zamknę.
Miał małego bzika na tym punkcie. Trzy jego córki bardzo były przystojne, chociaż zadziwiająco do niego podobne, a gdy zrana zbudził się, czarnem patrząc okiem na ich matrymonialną przyszłość, całe biuro czytało to w jego oczach i drżało, gdyż, jak mówili, z pewnością kogoś pożre na śniadanie.
Ranka tego nie jadł renegata, ale jeżeli mogę wyrazić się w metaforze, pożuł go na drobne kawałeczki i — a! wyrzucił go napowrót.
Także za chwilę ujrzałem jego monstrualny brzuch, schodzący pośpiesznie z góry i zatrzymujący się o parę kroków przedemną.
Potwór zatrzymał się widocznie dla namysłu; wielkie purpurowe policzki drżały. Obgryzał palce i po chwili, ujrzawszy mnie, rzucił długie zukosa spojrzenie.
Trzej jego towarzysze stworzyli małą grupę i zatrzymali się w pewnem oddaleniu. Był tam o żółtej cerze mały mężczyzna, z ręką na temblaku, i jakaś długa osobistość w ubraniu z niebieskiej flaneli, tak sucha jak drzazga, z obwisłemi siwemi wąsami, oglądająca się wokoło z wyrazem ogłupienia. Trzecim był, prosto się trzymający, szeroki w plecach młodzieniec, z rękami w kieszeniach; odwrócił się tyłem od swych towarzyszów, rozmawiających z wielkiem ożywieniem. Patrzył na pustą esplanadę.
Jakiś trzęsący się wózek stanął naprzeciw grupy i woźnica, zakładając prawą nogę na kolano, oddał się krytycznemu oglądaniu swych palców. Młodzieniec, nie ruszając się, nie podnosząc nawet głowy, patrzył w przestrzeń, słońcem zalaną. W takich okolicznościach pierwszy raz ujrzałem Jima.