u wrót doku; byliśmy gotowi do odjazdu i spodziewaliśmy się doprawdy, że nazajutrz puścimy się w drogę. Pani Beard zamierzała wrócić do domu pociągiem odchodzącym późno w noc. Gdy statek został zacumowany, udaliśmy się na herbatę. Siedzieliśmy dość milcząco u stołu — Mahon, starzy małżonkowie i ja. Wypiłem herbatę pierwszy i wymknąłem się na papierosa do swojej kajuty w domku na pokładzie, tuż przy rufie. Był przypływ, chłodny wiatr zacinał kapuśniaczkiem; podwójne wrota doku stały otworem, a parowce węglowe wjeżdżały i wyjeżdżały w ciemności z palącemi się jasno światłami, wśród głośnego chlupotu śrub, zgrzytu bloków i nawoływań rozlegających się u cyplów molo. Przypatrywałem się procesji świateł dziobowych sunących wysoko, i zielonych świateł sunących nisko w mroku, gdy nagle czerwony błysk zajrzał mi w oczy, znikł, ukazał się znów i pozostał. Dziób parowca zamajaczył blisko. Krzyknąłem wdół do kabiny: „Chodźcie tu prędko“! i usłyszałem przestraszony głos daleko w ciemnościach: „Zatrzymać maszyny, panie kapitanie“! Zabrzmiał dzwon. Inny głos krzyknął ostrzegawczo: „Wjeżdżamy wprost na tę barkę, panie kapitanie“! Odpowiedzią na to było szorstkie: „Aha“ — i zaraz potem rozległ się potężny trzask: parowiec ugodził naukos zaokrąglonym dziobem w takielunek przedniego masztu. Nastąpiła chwila zamieszania, wrzasków i bieganiny. Para huczała. Usłyszałem czyjeś słowa: „Już dobrze, panie kapitanie“. „Czy u was wszystko w porządku“? zapytał szorstki głos. Skoczyłem na dół aby obejrzeć szkodę i odkrzyknąłem: „Zdaje się że tak“. „Powoli w tył“ — rzekł szorstki głos. Rozległ się dzwon. „Co to za parowiec?“ krzyknął Mahon. W owej chwili statek był dla nas
Strona:PL Joseph Conrad-Młodość; Jądro ciemności.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.