Czułem nieznośny ciężar uciskający mi piersi, zapach wilgotnej ziemi, niewidzialną obecność zwycięskiego zepsucia, mrok nieprzeniknionej nocy... Rosjanin uderzył mię po ramieniu. Usłyszałem że mruczy coś pod nosem, jąkając się: „Kolega marynarz — zechciał ukryć — wiadomości o rzeczach, które mogłyby zaszkodzić reputacji Kurtza“. Czekałem. Dla niego najwidoczniej Kurtz nie był jeszcze w grobie; przypuszczam że należał w jego oczach do nieśmiertelnych.
— „No!“ rzekłem w końcu, „niechże pan się wypowie. Tak się złożyło, że jestem — niejako — przyjacielem Kurtza“.
— Oznajmił mi na to w sposób wielce formalny, że gdybyśmy nie należeli do „tego samego zawodu“, byłby zachował tę całą sprawę dla siebie bez względu na konsekwencje. Podejrzewa że ci biali żywią w stosunku do niego jakieś złe zamiary — —
— „Pan ma słuszność“, rzekłem, przypominając sobie pewną rozmowę, którą dawniej słyszałem; „dyrektor uważa, że powinno się pana powiesić“.
— Zaniepokoiła go ta wiadomość, co mię z początku ubawiło.
— „Lepiej zejść im spokojnie z drogi“, rzekł z powagą. „Teraz nic już zrobić dla Kurtza nie mogę, a oni prędkoby znaleźli jakiś pretekst. Cóż ich może powstrzymać? Placówka wojskowa jest stąd o trzysta mil“.
— „No to doprawdy“, rzekłem, „może lepiej aby pan nas opuścił, jeśli pan ma przyjaciół wśród dzikich w tej okolicy“.
— „Bardzo wielu“, odpowiedział. „To prości ludzie — a pan wie że ja nic nie potrzebuję“. Stał, gryząc wargi, i dodał: „Nie chciałbym aby coś złego spotkało tutaj tych białych, ale myślałem naturalnie przedewszyst-
Strona:PL Joseph Conrad-Młodość; Jądro ciemności.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.