Strona:PL Joseph Conrad-Murzyn z załogi Narcyza 046.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

burzliwi a zdolni do poświęceń, nieokiełznani a wierni. Próbowano w najlepszej wierze przedstawiać tych ludzi, jako zraszających łzami każdy kęs chleba i z lękiem o życie przystępujących codzień do pracy. W istocie byli to ludzie zarówno wdrożeni do mozołu i wszelkiego niedostatku, jak skłonni do porywów gwałtu i rozwiązłości; obce im było tylko uczucie trwogi i tajonej w sercu nienawiści. Trudni do poskromienia, łatwo dawali się porwać; nie byli wymowni, lecz dość mężni, ażeby ze wzgardą odpychać sentymentalne roztkliwienia się nad swą ciężką dolą. Była to w istocie dola wyjątkowa i jedyna, — a nadewszystko ich własna; — dźwiganie jej zdawało im się przywilejem wybranych. To niezbędne dla narodu pokolenie żyło w zupełnem milczeniu; nie znali słodkich więzów uczuć i domowego schroniska, — a umierali wolni od grozy ciemnych, wąskich mogił. Byli wiekuistą dziatwą morza, pełnego tajemnic.
Następcy ich, to dorosłe dzieci lądu — wiecznego malkontenta. Ci są bardziej układni, ale nie tak niewinni; mniej bezbożni, ale też i mniej wierzący; jeśli stali się wymowni, to równocześnie nauczyli się i wyrzekać. Tamci zaś byli krzepcy i milczący, zgięci pod trudem i wytrwali, podobni owym karjatydom z granitu, podtrzymującym w ciemnościach nocy wspaniałe wnętrza olśniewających gmachów. Dziś już powymierali — i nikt nie dba o to. Wiarołomne jest morze dla swych dzieci, zarówno jak i ziemia; przemijają wiary i prawdy, mija pokolenie ludzkie i jest zapomniane; — i nikogo to nic nie obchodzi, z wyjątkiem tych może nielicznych, którzy wierzą w prawdę, wyznają wiarę — albo też miłują ludzi.
Zawiała morka. Okręt, leżący na przypływowym toku, zaczął się mocniej kołysać, i nagle łańcuch kotwiczny zwieszający się od dźwigu do kluzu (otworu w dziobie)