Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 073.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziny Lakamby w domu Almayera nie ograniczały się do tych oficjalnych wizyt. W noce księżycowe zapóźnieni rybacy z Sambiru widywali często czółenko wymykające się z wąskiej zatoki za domem białego człowieka; samotny wioślarz płynął ostrożnie wdół rzeki, trzymając się głęboko cienia wzdłuż brzegu. Zdarzenia te, z których sumiennie zdawano sprawę, roztrząsane były do późnej nocy wokół ognisk wieczornych z cynizmem określeń zwykłym u Malajów arystokratycznego pochodzenia i złośliwem zadowoleniem z domowych nieszczęść Orang Blando, — znienawidzonego Holendra. Almayer walczył wciąż rozpaczliwie, lecz chwiejność jego zamiarów pozbawiała go wszelkiej możliwości powodzenia wobec ludzi tak bezwzględnych i zdecydowanych na wszystko jak przeciwnicy jego, Arabowie. Handel zamierał stopniowo w obszernych składach; budynki zaczęły miejscami butwieć. Bankier starego marynarza, Hudig z Makassaru, zbankrutował; wskutek tego przepadł cały kapitał, którym można było rozporządzać. Dochody z ubiegłych lat pochłonęła odkrywcza manja Lingarda. Stary żeglarz przebywał wtedy w głębi wyspy — może już nie żył — a w każdym razie nie dawał znaku o sobie. Almayer pozostał sam wśród tych wrogich okoliczności; jedyną jego osłodą było towarzystwo sześcioletniej córeczki, która urodziła się w dwa lata po ślubie. Żona Almayera zaczęła go prędko traktować z dziką pogardą zaznaczającą się ponurem milczeniem, urozmaiconem przy sposobności potokiem wściekłych obelg. Czuł że ta kobieta go nie znosi. Widział nieraz zawistne jej oczy, śledzące dziecko i jego z wyrazem prawie nienawistnym: zazdrosna była o dziewczynkę która okazywała ojcu więcej przywiązania. Almayer