Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 081.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

darunek dla swojego przyjaciela, wodza sambirskich Dajaków. Almayer, podejrzliwy lecz uprzejmy, zajął się osobiście odgrzebywaniem starych strzelb w składach, a radża zasiadł w fotelu na werandzie, otoczony orszakiem przejętym czcią dla władcy i czekał napróżno na pojawienie się Niny. Był to jeden z jej „złych dni“; pozostała w szałasie matki, śledząc zdaleka uroczyste ceregiele. Radża oddalił się zawiedziony lecz pełen dworności, Almayer zaś począł wkrótce zbierać owoce polepszonych stosunków z władcą w postaci odzyskania niektórych długów; zwrócili je wśród mnogich usprawiedliwień i wielu niskich pokłonów dłużnicy, których do tej pory uważał za beznadziejnie niewypłacalnych. Wobec tych pomyślniejszych okoliczności Almayer nabrał otuchy. Może jeszcze nie wszystko było stracone? Arabowie i Malaje przekonali się nakoniec że i on coś znaczy. I snując rozległe plany według swego zwyczaju, pogrążał się w marzeniach o wielkiej fortunie dla siebie i Niny. Dla niej przedewszystkiem! Pod wpływem tych ożywczych podniet poprosił kapitana Forda o napisanie do Anglji, do przyjaciół którzy zajęli się poszukiwaniem Lingarda. Czy żyje czy też umarł? A jeśli nie żyje czy nie zostawił jakichś papierów, dokumentów, czy też wskazówek co do wielkiej swojej wyprawy? Almayer znalazł tymczasem wśród rupieci, w jednym z pustych pokoi, notatnik należący niegdyś do starego awanturnika. Wczytywał się w zawiłe pismo kartek i zamyślał się często nad niemi. Zaszły także i inne wypadki budzące go z odrętwienia. Założenie British Borneo Company wstrząsnęło całą wyspą, ożywiając nawet ślimaczy nurt sambirskiego życia. Oczekiwano wielkich zmian, mówiono o aneksji; Arabowie byli coraz grzecz-