Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 108.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

będzie sprzedawał? a co będzie kupował? Mieszkańcy bambusowych chat z nad rzeki zajmowali się gorliwie temi zagadnieniami. Nawet w bardziej okazałych siedzibach: w domu Abdulli, w posiadłościach najbogatszych kupców: Arabów, Chińczyków i Bugisów — podniecenie umysłów było wielkie i długotrwałe. Proste słowa, w jakich młody kupiec opowiadał chętnie swoje dzieje, nie znajdowały posłuchu u podejrzliwych mieszkańców Sambiru. A jednak miały wszelkie pozory prawdy. Mówił że jest kupcem i że ma na sprzedaż ładunek ryżu. Nie będzie kupował gutaperki ani wosku. Swej licznej załogi użyje do zbierania trepangu na koralowych rafach poniżej ujścia rzeki; zamierza także poszukiwać ptasich gniazd na lądzie. Te dwa rodzaje towaru gotów jest nabyć o ileby były na sprzedaż. Dalej mówił że pochodzi z Bali i jest braminem. Ten ostatni fakt można było stwierdzić, bo młody kupiec nie przyjmował żadnego pożywienia podczas swych częstych odwiedzin w domach Lakamby i Almayera. Do Lakamby udawał się zwykle nocą na długotrwałe posłuchania. Babalaczi, który uczestniczył zawsze w tych spotkaniach mocarza z kupcem, umiał pozbyć się natrętów usiłujących dowiedzieć się o treści tak długich i częstych rozmów. Gdy poważny Abdulla zadawał mu od niechcenia wielce dworne zapytania, Babalaczi szukał ucieczki w niezmiernej prostocie odpowiedzi a umiał przytem nadać swemu jedynemu oku wyraz zupełnej bezmyślności.
— Jestem tylko niewolnikiem swojego pana — szeptał wahająco, poczem — niby decydując się nagle na jakieś niebaczne zwierzenie — zawiadamiał o kupnie ryżu dokonanym przez Lakambę i powtarzał kilkakrotnie uroczystym i tajemniczym tonem: „Sto wielkich