Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 148.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie mógł zrozumieć o co chodzi. Przestał się przepychać i zwrócił się do otaczających aby zasięgnąć wyjaśnień, gdy wtem ostry i przeciągły krzyk rozdarł powietrze. Ucichła wrzawa, zamilkły głosy ludzi odpowiadających Almayerowi, a on sam skamieniał ze zdumienia i zgrozy: był już pewien że jego żona zawodzi nad umarłym. Przypomniał sobie nagle zagadkową nieobecność Niny i oszalały z niepokoju rzucił się przed siebie naoślep, a tłum ustępował przed jego wściekłym naporem z okrzykami zdumienia i bólu.
Na wąskim cyplu leżały wydobyte z pośród kłód zwłoki nieznajomego, otoczone pierścieniem tłumu. Obok trupa stał Babalaczi; wsparł się brodą o rękojeść laski i wlepił nieporuszenie jedyne oko w bezkształtną masę zdruzgotanych członków, poszarpanego ciała i krwawych łachmanów. Gdy Almayer przebił się wreszcie przez ciżbę struchlałych widzów, żona jego zarzuciła zasłonę na twarz topielca, przykucnęła obok zwłok i zawyła ponuro po raz drugi, budząc dreszcz przerażenia w oniemiałym tłumie. Ociekający wodą Mahmat zwrócił się do Almayera, żądny powtórzenia swojej historji.
Gdy minął poryw przerażenia i rozpaczy, Almayer uległ tak silnej reakcji że blask słońca śćmił mu się w oczach; przestał rozumieć co mówią koło niego. Potężnym wysiłkiem woli doprowadził się do przytomności i usłyszał słowa Mahmata:
— To było tak, tuanie. Sarong zaczepiony był o złamaną gałąź, a on wisiał z głową zanurzoną w wodzie. Kiedy rozpoznałem co to jest, chciałem się tego pozbyć. Chciałem go wyciągnąć z pomiędzy kłód i puścić z prądem. Dlaczego mamy grzebać obcego człowieka pośród chat, aby duch jego straszył nasze