Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 164.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zatrzymała się przed nim ze spuszczonemi oczami. Przypatrywał jej się przez chwilę i zapytał:
— Czy idziesz do domu Almayera? W osadzie mówią, że w kampongu białego człowieka leży kupiec Dain, którego znaleźli w rzece dziś rano.
— Słyszałam o tem — szepnęła Tamina — i dziś rano widziałam trupa nad brzegiem rzeki. Nie wiem gdzie się teraz znajduje.
— Więc go widziałaś? — zapytał skwapliwie Reszyd. — Czy to Dain? Spotykałaś go nieraz. Powinnaś go poznać.
Wargi dziewczęcia zadrgały; milczała przez chwilę, oddychając szybko.
— Widziałam go niedawno — odrzekła wreszcie. — Ludzie mówią prawdę: Dain nie żyje. Czego chcesz ode mnie, tuanie? muszę już odejść.
W tej chwili właśnie rozległ się wystrzał armatni na pokładzie parowca: odpowiedź zawisła na ustach Reszyda. Zostawił niewolnicę i pobiegł w kierunku domu. W podwórzu spotkał Abdullę zmierzającego ku bramie.
— Orang Blanda przybyli — zawołał Reszyd — czeka nas teraz nagroda!
Abdulla pokiwał głową z powątpiewaniem.
— Długo się czeka na nagrodę z rąk białych ludzi — odpowiedział. — Biali skorzy są w gniewie, ale powolni we wdzięczności. Zobaczymy.
Przystanął u bramy gładząc siwą brodę i słuchał dalekich okrzyków powitania niosących się z drugiego krańca osady. Zawołał na Taminę, która zabierała się do odejścia.
— Posłuchaj mnie, dziewczyno — rzekł do niej — w domu Almayera znajdzie się dzisiaj wielu białych