Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 177.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— odparł porucznik. — Przebywał tutaj pod mianem Daina Maruli. Pan dostarczył mu prochu, który znaleźliśmy na brygu opanowanym przez nas.
— Skąd pan dowiedział się o brygu? — spytał Almayer. — Nie wiem nic o żadnym prochu.
— Kupiec arabski z waszej osady doniósł o pańskich sprawkach do Batawji parę miesięcy temu — odrzekł oficer. — Czatowaliśmy na bryg przy ujściu rzeki, ale prześliznął się obok nas i musieliśmy ścigać tego łotra ku południowi. Dostrzegł nas, puścił się między skały i wpędził statek na brzeg. Załoga umknęła nim zdołaliśmy się zbliżyć, a kiedy łodzie nasze podjechały do brygu, wyleciał z przeraźliwym hukiem w powietrze i zatopił najbliższe czółno. Dwóch ludzi utonęło — oto skutek pańskich matactw, panie Almayer. Chcemy teraz dostać w ręce tego Daina. Mamy wszelkie powody do przypuszczenia że kryje się w Sambirze. Czy panu wiadomo gdzie on jest? Jeśli pan wyzna wszystko otwarcie, to władze dadzą się jakoś udobruchać. Gdzie jest ten Dain?
Almayer powstał i zbliżył się do balustrady. Zdawał się nie myśleć wcale o zapytaniu oficera. Spoglądał na wyciągnięte, sztywne ciało pod białą oponą, na którą spływał nikły blask czerwieni od słońca kłoniącego się wśród chmur ku zachodowi. Porucznik czekał na odpowiedź i zaciągał się raz po raz, usiłując rozpalić nawpół wygasłe cygaro. W głębi werandy Ali krzątał się cicho przy nakrywaniu stołu; ustawił lichy i obtłuczony serwis, rozmieścił cynowe łyżki, widelce o wyłamanych zębach i noże z obluzowanemi rączkami, o ostrzach szczerbatych nakształt piły. Zapomniał już niemal jak się nakrywa stół dla białych ludzi. Bardzo był zmartwiony, bo Mem Nina nie