Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 182.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

go córka białego człowieka; powiedziała mi to otwarcie, bo jest nawpół biała i nie zna się na obyczajności. Czekała długo na Daina podczas gdy był u ciebie. Wynurzył się wreszcie z ciemności i padł wyczerpany do jej stóp. Leżał jak martwy, ale przywróciła mu życie w swych ramionach i tchnęła w niego własne tchnienie. Oto co mi rzekła prosto w twarz, tak jak ja mówię do ciebie, radżo. Podobna jest białej kobiecie i nie zna sromu.
Urwał, przejęty niezmiernem zgorszeniem. Lakamba pokiwał głową. „No i co dalej?“ spytał.
— Zawołali starą kobietę — ciągnął Babalaczi — a gdy przyszła, opowiedział o tem co się stało z brygiem i o swojej zasadzce na białych ludzi. Wiedział dobrze że Orang Blanda są blisko — choć wcale nam o tem nie wspomniał; — wiedział jak wielkie grozi mu niebezpieczeństwo. Zdawało mu się że zabił wielu Orang Blanda, ale zginęło ich tylko dwóch; mówili mi to morscy ludzie, którzy przybyli na łodziach wojennych.
— A ten drugi człowiek którego znaleźli w rzece? — przerwał Lakamba.
— To był jeden z wioślarzy Daina. Gdy się czółno wywróciło, płynęli obok siebie; zdaje się że tamten człowiek był ranny. Dain podtrzymywał go. Dobił do brzegu i zostawił go w krzakach. Kiedy wrócili po niego wszyscy troje, serce niewolnika już bić przestało. Wówczas przemówiła stara kobieta; Dain wysłuchał jej słów i uznał że są mądre. Zdjął kółko ze swojej nogi, złamał je i wcisnął na nogę niewolnika. Pierścień swój włożył na jego palec. Zdjął sarong i z pomocą kobiet przyoblekł weń trupa, który przecież odzienia już nie potrzebował; w ten sposób umyślili oszukać wszystkie