Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 206.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaniechaj dawnego życia! zapomnij — mówiła błagalnie. — Zapomnij że spoglądałaś na białe twarze; zapomnij ich słów; zapomnij ich myśli. Słowa ich kłamią i myśli ich kłamią. Pogardzają nami, którzyśmy lepsi od nich choć nie tak silni. Zapomnij o ich przyjaźni i wzgardzie, zapomnij o ich wielu bogach. Dziewczyno! jakże możesz wspominać przeszłość, gdy wojownik i wódz czeka na ciebie, gotów poświęcić wszystko — nawet własne swoje życie — za jeden twój uśmiech!
Mówiąc to popychała zlekka córkę ku czółnom, kryjąc własną obawę, niepokój i niepewność w potoku namiętnych słów, które nie pozwoliły Ninie ani przez chwilę zebrać myśli i stawić oporu, gdyby nawet chciała to uczynić. Ale już teraz nie chciała. Na dnie przelotnej zachcianki aby spojrzeć raz jeszcze w twarz ojca nie było silnego przywiązania. Nie miała żadnych skrupułów i nie czuła wyrzutów sumienia, opuszczając nagle człowieka, którego miłości nie potrafiła ani zrozumieć, ani nawet dostrzec. Było to tylko instynktowne lgnięcie do dawnego życia, dawnych przyzwyczajeń, dawnych twarzy — ten lęk przed krokiem ostatecznym — lęk co czai się w każdej ludzkiej piersi i zapobiega tylu bohaterstwom i tylu zbrodniom. Lata całe przebyła między matką a ojcem, z których jedno tak silne było w swej słabości, a drugie tak słabe, gdy należało okazać siłę. Trwała z oniemiałem sercem między tem dwojgiem istot tak różnorodnych, tak wręcz sobie przeciwnych, rozpamiętując ze zdumieniem i gniewem fakt własnego istnienia. Ciśnięta przez los bezmyślnie i upokarzająco w sam środek dziczy, patrzyła jak dzień za dniem mija bez żadnej nadziei, pragnienia, ani też celu, któryby nadał jakiś