Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 259.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

czyny, że kapitan Ford miał pieniądze i wydawał rozkazy. Za każdą bytnością Forda, który przyjeżdżał co miesiąc, Ali zjawiał się na pokładzie z raportem o mieszkańcu „Szaleństwa Almayera“. Przybywszy do Sambiru po wyjeździe Niny, Ford zajął się interesami Almayera. Nie przedstawiało to wielkich trudności. Szopa gdzie chowano zapasy była pusta, a łódki znikły, rozkradzione nocą przez różnych sambirskich obywateli łaknących środków przewozowych. W czasie wielkiego wylewu pomost Lingarda i Sp. opuścił wybrzeże i popłynął wdół rzeki, szukając snać weselszego otoczenia; nawet stado gęsi — „jedynych gęsi na całem wschodniem wybrzeżu“ — wyruszyło w świat, przekładając nieznane niebezpieczeństwa czyhające w lesie nad opustoszałą siedzibę. Zczasem trawa porosła czarny płat ziemi, gdzie przedtem stał dom Almayera i nie zostało ani śladu z budynku, który chronił młodzieńcze jego nadzieje, marzenia o wspaniałej przyszłości, ocknięcie się jego i rozpacz.
Ford rzadko odwiedzał Almayera, bo nie należało to wcale do przyjemności. Almayer odpowiadał obojętnie na hałaśliwe zapytania o jego zdrowie, usiłował nawet rozmawiać i pytał co się dzieje, ale czuć było z jego głosu że niema na tym świecie nowiny, któraby mogła go obejść. Zczasem stawał się coraz bardziej milczący, jak gdyby zapominał stopniowo mówić. Krył się w najciemniejszych zakątkach, gdzie Ford musiał go wyszukiwać, kierując się tupotem małpki, która biegła naprzód. Małpka zjawiała się zawsze na powitanie Forda. Zwierzątko objęło najformalniejszą opiekę nad Almayerem; kiedy chciało aby zjawił się na werandzie, ciągnęło go wytrwale za kurtkę póki nie wy-