Strona:PL Joseph Conrad-Sześć opowieści 294.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

pogody Morze Śródziemne szemrze miło pluskiem swych fal.
Ponieważ w Neapolu życie rozpoczyna się późno w nocy, przeto cała szeroka jezdnia roiła się lśniącą masą sunących parami latarni pojazdowych, to pełznących wolno, to szybko mknących pod smukłą, nieruchomą linią lamp elektrycznych, znaczącą rysunek wybrzeża. Lśniąca masa gwiazd wisiała nad ziemią rozkrzyczaną, zastawioną domami, połyskującą od świateł — i nad milczącym i gładkim mrokiem morza.
Sam ogród nie był silnie oświetlony. Nasz przyjaciel zapuszczał się w ciepłą jego ciemność, z oczyma utkwionymi w odległą, jasną strefę, rozciągającą się prawie poprzez całą szerokość Villi, jak gdyby samo powietrze żarzyło się tam własnym, chłodnym, błękitnawym i oślepiającym światłem. Cały ten magiczny obszar, poza ciemnymi pniami drzew i masą atramentowoczarnych liści, dyszał słodkimi dźwiękami, które mieszały się z wybuchami bezczelnej wrzawy, z nagłymi szczękami metalu i z poważnymi, głucho wibrującymi detonacjami.
Gdy hrabia tak szedł, wszystkie odgłosy zlewały się razem w oryginalny utwór muzyczny, którego harmonijne frazy przenikały wymownie skroś wielki nieskoordynowany szmer głosów i tupot nóg po żwirze otwartej przestrzeni. Niezmierna ciżba nurzała się w świetle elektrycznym, jak gdyby w kąpieli z lśniącego i subtelnego fluidu, zlewanego na jego głowy z świetlistych kul, i setkami krążyła wokół orkiestry. Całymi również setkami siedziała na krzesłach w więcej lub mniej koncentrycznych kołach, wchłaniając bezopornie olbrzymie fale dźwięków, rozpływające się w ciemnościach nocy. Hrabia dał się pochłonąć tłumowi i unosił się w nim ze spokojną rozkoszą słuchając i przyglądając się twarzom. Wszystko ludzie z dobrego towarzystwa: matki z córkami, rodzice