Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.



V

Profesor skręcił w ulicę po lewej stronie i szedł, trzymając głowę prosto i sztywno wśród tłumu, gdzie prawie każdy przechodzień górował nad jego kusą postacią. Profesor czuł się zawiedziony; nie warto było tego przed sobą ukrywać. Ale dotyczyło to tylko jego uczuć; stoicyzmu jego myśli żadne niepowodzenie nie mogło zakłócić. Prędzej czy później zostanie wymierzony celny cios — cios naprawdę przerażający — i zarysuje się imponująca, wielka fasada gmachu prawnych pojęć, gmachu który jest siedzibą okrutnej niesprawiedliwości społecznej.
Profesor pochodził ze skromnego środowiska; wyobraźnię rozpaliły mu wcześnie opowiadania o kolejach ludzi, którzy wznieśli się z otchłani nędzy na wyżyny władzy i bogactw, lecz wyjątkowo obskurna powierzchowność przeszkodziła mu wykorzystać wielkie przyrodzone zdolności. Jego niezmierna, prawie ascetyczna czystość myśli, połączona ze zdumiewającą nieznajomością warunków życia sprawiła,