Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

wybuch). Lecz wysoki urzędnik uśmiechnął się pod wpływem swych wyobrażeń o porządku rzeczy i teraz wspomnienie tego uśmiechu było bardzo przykre dla komisarza Heata, głównego eksperta od spraw anarchistycznych.
Nie było to jedyne wspomnienie mącące zwykłą pogodę ducha wybitnego specjalisty. Drugie sięgało rannych godzin tego samego dnia. Heatowi dokuczała myśl, że gdy został nagle wezwany do prywatnego gabinetu nadinspektora, nie potrafił ukryć zdumienia. Jego instynkt szczęściarza nauczył go już dawno, iż reputacja człowieka zależy nie tylko od jego czynów ale i od jego sposobu bycia. A czuł że w chwili, gdy mu pokazano telegram, zachował się nieodpowiednio. Otworzył szeroko oczy i wykrzyknął: „To niemożliwe“! — narażając się przez to na nieodpartą replikę — uderzenie palcem w telegram, który nadinspektor rzucił na biurko, przeczytawszy go głośno. Komisarz poczuł się niejako zmiażdżony pod tym uderzeniem wskazującego palca, a to nie należy do przyjemności i bynajmniej nie pomaga w karierze. Co więcej, Heat wiedział że sytuacji nie polepszył, pozwalając sobie na wyjawienie własnego zdania:
— Jedno mogę od razu powiedzieć: żaden z naszych anarchistów nie ma z tym nic wspólnego.
Opierał się na swym rozsądku dobrego detektywa, ale widział teraz że nieprzenikniona, baczna powściągliwość wobec tego wypadku byłaby dla jego reputacji korzystniejsza. Z drugiej strony powiedział sobie w duchu, iż trudno mu będzie utrzymać swą reputację, jeśli obcy anarchiści zaczną maczać palce w sprawach tego rodzaju. Partaccy intruzi są przekleństwem i dla policji, i dla wszystkich innych