Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

dom jest zarówno misji, powierzonej mu na tej ziemi, jak i moralnego poparcia bliźnich. Mieszkańcy olbrzymiego miasta, ludność całego kraju i pieniące się miliony, które walczą o byt na tej planecie, wszyscy byli po jego stronie — aż do złodziei i żebraków włącznie. Tak, nawet złodzieje sprzyjają mu na pewno w obecnej pracy. Świadomość powszechnego poparcia dodała mu ducha w zmaganiu się z tym poszczególnym zagadnieniem.
Najbliższe zadanie oczekujące komisarza polegało na ujeżdżeniu bezpośredniego zwierzchnika, nadinspektora wydziału. Jest to odwieczne zadanie zaufanych i wiernych urzędników; anarchizm nadał mu tylko specjalne zabarwienie i nic poza tym. Mówiąc szczerze, komisarz Heat nie miał wysokiego pojęcia o anarchizmie. Nie przypisywał mu zbytniej wagi i nie mógł się nigdy zmusić do brania go poważnie. Uważał że anarchizm należy raczej do wykroczeń przeciw dobrym obyczajom; że jest nieobyczajnością, której nie przysługuje ta zrozumiała okoliczność łagodząca — pijaństwo, idące w parze z dobrodusznością i sympatycznym pociągiem do hulanek. Podobnie jak zbrodniarze, anarchiści nie są wyraźną klasą — w ogóle żadnej klasy nie tworzą. Inspektor Heat przypomniał sobie Profesora i nie zatrzymując się, mruknął przez zęby, idąc swym elastycznym krokiem:
— Wariat.
Pościg za złodziejami, to zupełnie inna sprawa. Ma w sobie powagę cechującą każdy rodzaj sportu na świeżym powietrzu, sportu, w którym człowiek najdzielniejszy wygrywa na zasadzie prawideł bardzo przejrzystych. Lecz nie ma prawideł na postępowanie z anarchistami. I właśnie to przejęło Heata nie-