z jej gorliwych, pracowitych obrońców. Komisarz podniósł z lekka głos.
— Widziałem wyraźnie strzępy i odłamki jasnej blachy — rzekł. — To potwierdzenie dość ważne.
— A ci dwaj mężczyźni przyjechali z tamtej wiejskiej stacyjki — zastanawiał się nadinspektor, snując głośno swe rozważania. Komisarz oświadczył mu na to, że nazwa owej stacyjki widniała na dwóch biletach z ogólnej liczby trzech, oddanych w Maze Hill przez pasażerów tego pociągu. Trzecim pasażerem był przekupień z Gravesend, dobrze znany tragarzom. Komisarz udzielił tej informacji tonem nie dopuszczającym sprzeciwu i nieco zirytowanym, jak to się zdarza wiernym sługom, którzy mają poczucie swego oddania i wartości swych uczciwych wysiłków. Lecz nadinspektor patrzył dalej przez szybę w mrok rozległy jak morze.
— Dwóch obcych anarchistów przybywających z tej miejscowości — rzekł jak gdyby do okna. — Trudno to sobie wytłumaczyć.
— Tak, panie nadinspektorze. Ale byłoby to jeszcze trudniejsze do zrozumienia, gdyby Michaelis nie przebywał w willi położonej niedaleko stacji.
Na dźwięk nazwiska, które padło niespodzianie w związku z tą kłopotliwą sprawą, nadinspektor pożegnał się nagle z majaczącą mu niejasno perspektywą codziennej partii wista w klubie. Było to najbardziej krzepiące z jego przyzwyczajeń — dawało mu pole do popisywania się zręcznością ze skutkiem przeważnie dodatnim i to bez żadnej pomocy podwładnych. Grywał w klubie od piątej do siódmej, przed pójściem do domu na obiad, zapominając przez te dwie godziny o wszystkich przykrościach swego życia, jakby gra w karty stanowiła dobroczynny nar-
Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.