kotyk uśmierzający męki duchowego niedosytu. Partnerami jego byli; wydawca sławnego przeglądu, odznaczający się ponurym dowcipem; małomówny, podeszły wiekiem adwokat z małymi złośliwymi oczkami oraz bardzo marsowy, prostoduszny, stary pułkownik o nerwowych brunatnych rękach. Znajomości te były ściśle klubowe. Nadinspektor spotykał się z tymi ludźmi wyłącznie przy kartach. Ale wszyscy czterej przystępowali do gry w charakterze rzekłbyś współcierpiętników, jakby karty były zaiste narkozą na tajne dolegliwości życia — i co dzień, w chwili gdy słońce staczało się za niezliczone dachy miasta, słodka, przyjemna niecierpliwość, przypominająca tęsknotę za serdecznym i niezawodnym przyjacielem, przynosiła nadinspektorowi ulgę w zawodowej pracy. A teraz to przyjemne uczucie zagasło w nim, przejmując go jak gdyby wstrząsem fizycznym i zostało zastąpione przez osobliwe zainteresowanie dla własnych zajęć polegających na opiekowaniu się społeczeństwem — zainteresowanie niewłaściwe; można by je określić najsnadniej jako nagłą i czujną nieufność do broni trzymanej w ręku.
Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.