mężczyzną i (oczywiście poza kolorem skóry) komisarz Heat go przypominał, choć podobieństwo nie leżało właściwie ani w oczach, ani w ustach. To było szczególne. Ale czyż Alfred Wallace nie opowiada (w swojej świetnej książce o Archipelagu Malajskim) że wśród mieszkańców wysp Aru odkrył w starym, nagim dzikusie koloru sadzy dziwaczne podobieństwo do swego bliskiego przyjaciela w kraju?
Nadinspektor poczuł — pierwszy raz od czasu gdy objął swe stanowisko — że wykona jakąś pracę istotną w zamian za pobieraną pensję. I wrażenie to było przyjemne. „Odwrócę go podszewką na wierzch jak znoszoną rękawiczkę“ pomyślał, patrząc w zadumie na komisarza Heata.
— Nie, tego na myśli nie miałem — podjął znów. — Nie wątpię, że pan jest dobrym fachowcem, nie wątpię o tym bynajmniej, i właśnie dlatego... — Urwał i dodał tonem odmiennym: — Jaki dowód bezsporny może pan wysunąć przeciw Michaelisowi? Oczywiście poza faktem, że tych dwóch podejrzanych ludzi — pan jest pewien że dwóch — przyjechało ze stacji odległej o kilkanaście kilometrów od wsi, w której Michaelis mieszka obecnie?
— Już i to jest dla nas poszlaką wystarczającą, panie nadinspektorze, jeśli chodzi o człowieka tego rodzaju — rzekł komisarz, odzyskując spokój. Lekki potakujący ruch głowy nadinspektora ukoił w znacznej mierze zdumienie i gniew głośnego urzędnika. Albowiem komisarz Heat był człowiekiem łagodnym, wzorowym mężem, przywiązanym ojcem; a zaufanie swego wydziału i publiczności, jakim się cieszył, oddziaływało dodatnio na pogodny jego charakter, usposabiając go życzliwie względem kolejnych nadinspektorów, którzy przewijali się przez ten oto pokój.
Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.