Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/360

Ta strona została uwierzytelniona.

„Pani w czarnej sukni i czarnej woalce spacerowała o północy po bulwarze wzdłuż statku. — Czy pani jedzie naszym statkiem? — spytał zachęcająco. — O, tędy, proszę pani. — Robiła wrażenie, że nie wie co począć. Pomógł jej wejść na pokład. Wydawała się bardzo osłabiona“.
Ossipon wiedział również, co zauważyła stewardka. Czarno ubrana pasażerka o bladej twarzy stała w środku pustej kajuty dla pań. Za namową stewardki położyła się w końcu. Zdawało się że nie jest zdolna wymówić ani słowa, jakby była czymś okropnie zgnębiona. Potem stewardka spostrzegła że nie ma jej w kajucie. Poszła więc na pokład jej szukać. Dalej Ossipon dowiedział się, że zacna kobieta znalazła nieszczęśliwą panią wyciągniętą na jednym z leżaków zaopatrzonych daszkami. Pasażerka miała oczy otwarte, ale nie chciała odpowiadać na żadne pytania. Wyglądała jak ciężko chora. Stewardka sprowadziła głównego stewarda i oboje przystanęli obok leżaka, naradzając się co począć z tą niezwykłą, tragiczną pasażerką. Rozmawiali głośnym szeptem (zdawało się że pasażerka nie jest w stanie nic usłyszeć), mówili że w St. Mało jest konsul i że trzeba się porozumieć z rodziną tej pani w Anglii. Potem odeszli aby zarządzić przeniesienie jej do kabiny, bo sądząc z wyglądu wydała im się po prostu konająca.
Lecz towarzysz Ossipon wiedział, że pod tą białą maską toczyła się walka między zgrozą i rozpaczą a potężną żywotnością, przywiązaniem do życia tak silnym, iż mogło przezwyciężyć straszliwą mękę prącą do zabójstwa i ślepy, obłędny strach przed szubienicą. Wiedział to. Ale stewardka i główny steward nie wiedzieli nic poza tym, że gdy wrócili w nie-