Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

było wejście do korytarza, a ztamtąd, po stromych schodach, na górę. Drzwi sklepowe stanowiły jedyne wejście do domu, w którym pan Verlok prowadził handel zagadkowymi towarami i uprawiał rodzinne i domowe cnoty. A te cnoty stanowiły wybitną jego cechę
Pan Verlok był nawskroś domatorem. Jego upodobania duchowe, umysłowe i materyalne, nie ciągnęły go po za domowe progi. W domu znajdował on wygody dla ciała i spokój dla duszy, dzięki staraniom żony i pełnym szacunku względom żoninej matki.
Matka Winifredy Verlokowej była kobieta otyła, zasapana i o dużej śniadej twarzy. Pod białym czepkiem, nosiła czarną perukę. Skutkiem popuchniętych nóg nie mogła niczem się zająć. Mówiła, że pochodzi z rodziny francuskiej, co mogło być prawdą, a po długich latach małżeńskiego pożycia z handlującym przedmiotami spożywczymi kupcem, pracowała jako wdowa, wynajmując umeblowane pokoje dla panów, w domu, położonym przy skwerze, dawniej uważanym za wspaniały i dziś jeszcze zaliczającym się do wykwintnej dzielnicy Belgrawia. Topograficzne położenie zalecało dobrze te pokoje, ale mimo to, lokatorowie czcigodnej wdowy nie zawsze należeli do sfery dystyngowanej. Ale jacy byli to byli. Winifreda pomagała matce w usłudze.
Ślady francuskiego pochodzenia, którem chełpiła się wdowa po kupcu, zaznaczały się dobitnie i w Winifredzie. Przebijały się zwłaszcza w niezmiernie starannem i artystycznem ułożeniu błyszczących, ciemnych włosów. Oprócz włosów, Win-