Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 016.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Umeblowane pokoje postanowiono zwinąć. Ich dalsze prowadzenie nie odpowiadało planom pana Verlok. Sprawiałoby mu to za wiele kłopotu. Nie godziłoby się z jego innymi interesami. Jakie to były interesy, nie określał bliżej; tylko po zaręczynach z Winifredą zaczął zadawać sobie trochę przymusu; wstawał przed południem, schodził na dół i gawędził uprzejmie z matką, pędzącą nieruchomy żywot w jadalni, położonej w suterenach. Głaskał kota, poprawiał ogień na kominku, i jadł tam drugie śniadanie. Z wyraźną niechęcią opuszczał zaciszne schronienie, ale mimo to bawił na mieście do późnej nocy. Nie proponował nigdy Winifredzie wycieczki do teatru, co powinien był uczynić jako uprzejmy narzeczony. Wieczory miewał zajęte. Zajęcie jego miało pewien związek z polityką, powiedział raz Winifredzie. I ostrzegł ją, że będzie musiała być bardzo uprzejmą dla jego politycznych przyjaciół. A ona, spoglądając nań prosto swemi nieruchomemi, zagadkowemi oczyma, odrzekła, że, naturalnie, będzie uprzejma.
Co więcej powiedział jej odnośnie do swego zajęcia, matka nie mogła się dowiedzieć. Młodzi małżonkowie zabrali ją razem z meblami. Nędzny wygląd sklepu zadziwił ją. Zmiana placu Belgrawii na wązką uliczkę w dzielnicy Soho dała się we znaki jej nogom. Spuchły niesłychanie. Ale za to, z drugiej strony, pozbyła się wszelkiej materyalnej troski. Ociężała dobroduszność zięcia dawała jej poczucie zupełnego bezpieczeństwa. Troska przyszłości była stanowczo zapewniona, a nawet o syna Stevie, wdowa nie potrzebowała się kłopotać. Zna-