Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy zrozumiała, że jej brat: „dokazuje w kuchni“, nagłym ruchem podniosła się i usiadła na krawędzi łóżka. Bose nogi, osłonięte prostą, perkalową koszulą, zapiętą szczelnie przy rękach i szyi, spuściła na dywan, szukając pantofli, i wpatrując się w twarz męża.
— Nie umiem sobie z nim poradzić — mówił gniewnie pan Verlok. — Nie można go zostawić na dole samego, ze światłem…
Nie odpowiedziała nic, przebiegła z pośpiechem pokój i drzwi zamknęły się za jej białą postacią.
Pan Verlok postawił pudełko na nocnym stoliczku i zaczął operacye rozdziewania, rzucając paltot na opodal stojące krzesło. Za paltotem podążył surdut i kamizelka. Pan Verlok chodził po pokoju w samych skarpetkach, a jego gruba postać, z rękoma, manewrującemi nerwowo koło szyi, przesuwała się przed lustrem. Zerwał szelki z ramion i, podniósłszy gwałtownie roletę, przycisnął czoło do zimnej szyby, poza którą rozciągała się zimna, czarna, wilgotna, błotnista masa cegieł, kamieni i dachów — masa sama w sobie nieprzyjemna i wroga ludziom.
Pan Verlok odczuwał to z uczuciem niemal fizycznego bólu, żadne inne zajęcie nie zostawia po sobie takiej pustki, jak zajęcie tajnego agenta. Coś nakształt tego, jak kiedy koń padnie pod jeźdźcem w bezludnej, bezwodnej pustyni. Panu Verlokowi nasunęło się to porównanie, bo dosiadał on już różnych koni w swem życiu i teraz czuł, że mu lada chwila zagraża upadek. Przyszłość przedstawiała mu się równie czarna, jak ta noc za